Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwiska. W powolnym procesie asymilacyjnym ustały prawie między nimi dotychczasowe starcia na tle intellektualnem i socyalnem, a tylko zachowanie się wobec osób trzecich lub wobec kwestyi odleglejszych pokazywało czasem, iż ta asymilacya jest tylko zwyczajem, ale nie porozumieniem. I tak np. Ola ostrzyła swój dowcip na wychowaniu Pawełka. Co do wyrugowania stryja, to z biegiem czasu coraz bardziej przechylała się na stronę męża, bo pogodziwszy się z jego wyjątkowem stanowiskiem w rodzinie, dbała o przysporzenie i przymnożenie bogactwa dla swego nowego domu, a stryj właśnie stał temu na przeszkodzie. Jej zainstallowanie się w Wilczy, tak niezgrabnie popsute przez dzikie pretensye Strumieńskiego, było dla niej okresem wyszumienia się, rozkwitnięcia i wyżycia się wszystkich panieńskich rojeń o zbytku, lśnieniu, prowadzeniu domu, ściąganiu tych gości, do których się z uprzejmym uśmiechem mówi: macie, przypatrujcie się, podziwiajcie! — rojeń, których w domu rodzicielskim nie mogła zaspokoić z powodu szczupłości majątku. Po tem-to wyszumieniu się nastąpił dla Oli okres praktyczny, dawne zachcianki zmniejszyły się i ograniczyły, coraz bardziej zaniedbywała śpiew i muzykę: stała się zapobiegliwą i hałaśliwa gospodynią, a w lustrze odkrywała na swojej twarzy drobne rzekome oznaki starzenia się, o których skwapliwie donosiła mężowi, wykrywając i na jego twarzy i usposobieniu podobne symptomy.
Strumieński był jej stałym towarzyszem podróży, ale uwielbienie Gasztolda było jedyną dochowaną dotąd pamiątką „złotych czasów“. Właściwie powinna się była obrazić i oburzyć z powodu jego powieści, ale nie potrafiła, wyjęła stamtąd dla swej pamięci tylko to, co jej pochlebiało, a pochlebiała jej nawet bezwzględność Ga-