Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się w oczach Oli poniżyć autora jako romantyka, dekadenta, neurastenika, który uświetnia erotomankę itp.
Tak wyglądały zewnętrzne objawy jego wewnętrznego niezdecydowania, jego maleńkiej chwilowej recydywy w kierunku sceptycyzmu, objawy dość świadomie nieszczere. Ideał kontemplacyi, zatopienia się w sobie, przedstawiony w „Snach Maryi Dunin“, uważał Strumieński za niemożliwy, ponieważ zaś Ola podnieciła jego krytycyzm, mówił w jej obecności, że takich snów niema; spanie istnieje, ale sny tak jednolite, tak literackie i poetyczne, to nonsens. A właściwie czuł, że rozmarzenie Maryi Dunin jest właściwie tym samym stanem, w pobliżu którego był już on, Strumieński, w okresie żałoby, lecz — cofnął się? nie mógł iść dalej? Tu był punkt przykry, który w myślach omijał. — To jedno, a drugie: Niemile uderzało go, że w „Snach Maryi Dunin“ żywioł kobiecy upokarza żywioł męski, a na domiar potwierdza poniekąd te śmieszne co do fizycznej miłości poglądy, którym hołdowała Ola. Przypisywał więc autorowi feminizm — ale cóż to właściwie było? To, że miał wyrzuty sumienia własnego intellektu na cudzy rachunek, bo u autora „Maryi Dunin“ widział w skarykaturowanej, wyidealizowanej formie to uwielbienie, które sam składał na ołtarzu Angeliki, a przeciwko któremu buntował się w nim ten inny zakorzeniony pogląd, że mężczyzna powinien zawsze górować nad kobietą, nie zaś być jej satelitą. — Ale grał tu rolę właściwie jeszcze jeden tajemniczy czynnik, który Strumieński skrupulatnie omijał, aż dopiero w wygodnej chwili użył go jako dynamitu.
W ten sposób na dnie miłości i uwielbienia znajdował coś jakby zdanie nawiasowe, zaopatrzone pytajnikiem, takie zastrzeżeńko myślowe, które tę drugą edy-