Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

toperza przeproszę, pocałuję go — rzekła, czując, że wycałowała już sobie prawo używania tego przezwiska. — A czy pozwolisz?
— I owszem, nie wiem tylko, czy to wypada panience z tak dobrego domu? — rzekł ironicznie, bo nie chciał, żeby Ola poprzestała na słowach.
Ola, zapędzając się w swawoli, chciała udać odważną, więc przystawiła sobie krzesło do ołtarza, a stanąwszy na niem, sięgała aniołowi do piersi. Ona to już była przedtem przewidziała, teraz więc zrobiła gest, jakby się już zrzekła wykonania swego chwilowego pomysłu, który brzmiał zuchwale, ale w praktyce mógł być nieprzyjemny. Strumieński jednak był tak złośliwym, że wziął ją natychmiast z krzesła na ręce i podniósłszy na stosowną wysokość, rzekł: No, no, pociumaj aniołka!
Ola zakołysała się rękami w powietrzu, chwytając równowagę, potem obejrzała się w dół na męża i spytała:
— A... a czy nie będziesz zazdrosny?
— Przenigdy w świecie.
Otarłszy czaszce zęby naperfumowaną chusteczką, Ola przybliżyła nieco do nich swe usta i w powietrzu lekko cmoknęła, mimo to potem przez zapomnienie otarła swoje usta tą samą chusteczką, krzyknęła, zaczęła popluwać i mówiła:
— A pfe, ale cuchniesz aniołku!
Wzięła jednak niebieską wstążeczkę i zawiązała „aniołkowi“ na szyi krawatkę, poczem Strumieński zsadził ją na ziemię.
Takich „idylli“ użył Strumieński jeszcze kilka. Z rezultatu ich był o tyle zadowolony, że wreszcie w jego szańcu zrobił się wyłom; zresztą udawał, że mu jest teraz dobrze, bo chciał wytchnąć na osiągniętym już stopniu. Ale „na dnie duszy“ wiedział, że tu czegoś brak,