Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdzie ją wreszcie dogonił i powiedział jej dozwolony żarcik małżeński.
Na drugi dzień Ola, wziąwszy klucz od kaplicy, samowolnie „urządziła“ wnętrze muzeum: pozmiatała proch, śmiecie, pajęczyny, poprzewieszała obrazy, kazała lustro i statuę przenieść do dworu. Statuę ludzie jej stłukli po drodze, odniesiono więc szczątki napowrót, złożono je w kącie i jak trupa przykryto prześcieradłem. Strumieński ujrzawszy, co się stało, rozgniewał się, a Ola żartobliwie obiecała kupić mu za ten jeden posążek dwa inne. Będąc raz w gniewie, gderał też Strumieński na Olę, że mu tutaj pomieszała, popsuła mu pamiątkę, bo od śmierci Angeliki on sam nic tu nie zmieniał. Kłamał — lecz w dobrej intencyi, koniecznie bowiem musiał Olę za coś złajać.
— No to ja ci to wszystko napowrót na dawne miejsce poukładam, tak jak było, zaprószę, zaśmiecę — czy może każesz poszukać także wyrzuconych pająków? — mówiła Ola, uwierzywszy mu.
— No... widzisz... ale bo mi się zatracił obraz...
— I cóż z tego? więc ja go naumyślnie zburzyłam! — podchwyciła Ola, zmyślając na prędce to „naumyślnie“ — poco masz o tem myśleć!
— Czy i w duszy też zburzysz? — spytał Strumieński, ale nie tak dobitnie, jakby wymagał sens tych słów.
— Wszędzie, wszędzie — a to mi się udało!
I zaczęła klaskać w dłonie. Byłby pedantem, łając ją dalej.
— Przedewszystkiem wezmę stąd tego nietoperza — rzekła, wskazując na kościotrup anioła, i w mylnem przypuszczeniu, że to może męża obraziło, przepraszała go całusami. — Przepraszam, przepraszam, jak zechcesz, to i nie-