Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VII. Nowa próba w głąb.

D
Dwie są, dziedziny, które myśl ludzka nierównie chętniej odwiedza niż słowo. Jednocześnie umiłowane i wzgardzone, wyzywają ludzi do dziwacznego zachowania się.
Pierwsza — to, przed czem sobie „Amor figlarnie zakrywa ręką oczy“ (Goethe), dziedzina szczegółów zmysłowej rozkoszy, przyrodzony materyał miłości. Jakże trwożliwie cofają się słowa przed tą przepaścią! — z jakiej przyczyny? Oficyalnie wymija się to ogólnikami lub metaforami: „szczęście“, „rozkosz“, „przepaść“, „utonęli w niebie“, wreszcie licząc na fantazyę czytelników, daje się dyskretne kropki ......„szczęścia“ samego się nie maluje. „Miłość“ — to słowo jest obszerną skrzynią, w której się trzyma rozmaite zwierzątka. Gdyby ono nie było takim liczmanem, lecz za każdym razem przypominało całą treść swoją, byłoby może zakazane. Od słowa „miłość“ przelećmy z zamkniętemi oczyma ponad pewną bezimienną okolicą, a znajdziemy napisy brutalnego cynizmu — bo na szczegóły „szczęścia“ zwykłych nazw niema, tylko albo urzędowe, naukowe, albo cyniczne. Proszę je sobie na jedną chwilę — zaraz teraz uprzytomnić, wsłuchać się w ich dźwięk śmieszny, brutalny, dosłuchać się w nim więcej niż szyderstwa, bo może nawet nienawiści. Kto wie zresztą, czy ów cynizm nie jest kłamstwem, wymyślonem przez ludzi instynktownie po to, aby wzajemnie przed sobą ukrywali swój zbyt gorący współudział? Niema może rzeczy, do którychby człowiek jako człowiek miał żywszy, dziwniejszy, bezimienniejszy stosunek. Prawie wydaje się, że słowa należące do tego zakresu to tylko żywopłot od-