Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Usłyszał szmer strumyka. Odwrócił głowę i ujrzał go tuż przy sobie. Chciał ręce weń włożyć, ale ręce były skrępowane. Chciał głowę zgiąć i napić się wody, wtem go coś szarpnęło. Szyderczy śmiech szejka obił mu się o uszy, a Zulima rzuciła nań kamieniem.
Raptem przypomniał coś sobie. Chwycił powróz w zęby i rozerwał go, naprężył muszkuły i pękły sznury na rękach.
Zdziwiony szejk zawołał na niego surowo. On tedy powstał i wyprostował się, nagi, groźny i silny. Pięści zacisnął, a były jeszcze owinięte sznurami, których poszarpane końce zwisały.
Widząc to szejk, rzucił się na niewolnika. Obaj upadli na ziemię, szamotając się z sobą. Córka pobiegła do jednego z koni, aby dostać skryty w drogocennej oprawie siodła jatagan. Prędzej jednak niż błyskawica, pokonał niewolnik szejka, zarzucił mu swój powróz na szyję i dusił go.
Gdy jeszcze szejk harczał konając, chciała Zulima cicho jak wąż zbliżywszy