Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uśmiech na twarzy dyrektora, połączony z kiwaniem głowy.
Postawiono przed nimi piwo. Dyrektor ujął spód szklanki w końce trzech palców i sposobem przekazanym przez innych sławnych biboszów miejscowych krążył nią zrazu w dół, potem »wyczyniał« w górę do słońca, przyczem piwo mieniło się kolorem złota, nabierało cudnego blasku, wdzięczyło się, uśmiechało do swych przyjaciół i stawało się — piwciem.
— Jakto dyrektor tak jakoś umie... jakby czarował piwo... zaraz potem człowiekowi lepiej smakuje — podziwiał Sąsiadzki.
Dyrektor uśmiechał się z zadowoleniem.
— Dyrektorze!
— Co?
— Jakże tam zbiory?...
Grimmer robił alluzyę do ulubionego opowiadania dyrektora.
— Dobre. A u was?
— Przy maturze? Sama słoma. Posiani jeszcze za czasów twego dyrektorstwa.
Sąsiadzki tymczasem przystąpił do kosza