Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pochylił głowę, rżnął nią w jego piersi i odrzuciwszy go kilka kroków w tył, zaczął uciekać. Nieprzyjaciel, chwytając zrazu z trudem w piersi powietrze, puścił się za nim w pogoń, bo domyślając się przewagi swych mięśni zapragnął pewnej zemsty na rozbrojonym zdrajcy.
Ten jednak zoczył opodal w trawie na stoku pagórka trupa żołnierza z karabinem w ręce. Skręcił więc w tę stronę, aby pochwycić nową broń, ale już nieprzyjaciel zmiarkował o co chodzi, i zabiegł wrogowi na poprzek drogę, trzymając ostrzem w dół, wydobyty podczas biegu, nóż składany. Dopadł go, zwarli się, upadli razem na ziemię. Wróg zręcznie pokierował upadkiem w ten sposób, że się staczali po pochyłości — trzymając kurczowo w swej dłoni dłoń nieprzyjaciela, uzbrojoną nożem, szamotał nią tak, aby podczas tarzania się nieprzyjaciel sam się nakłuł na ostrze lub zamknął nóż. Zranili się już kilka razy. Gdy mu się to nie udawało i czuł że słabnie, uchwycił