Strona:Karol Irzykowski - Małżeństwa koleżeńskie.pdf/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najrozmaitszych komplikacyj fizjologicznych, chodzi mi o prostą linją rozumowania. Otóż normalnie rzecz biorąc, każdy człowiek przebywa w życiu pewien cykl erotyczny, na który składa się: poznanie, ciekawość, marzenie, doznanie, doświadczenie, korzystanie, przyzwyczajenie, obojętność, dziecko, ten drugi lub ta druga i t. p. Dla kobiety jedną z głównych faz cyklu jest ta, w której pierwszy mężczyzna daje jej wrażenia seksualne, — czyli, jak to się mówi, uczy ją miłości. Ta faza może odpaść, gdy chodzi np. o takie wypadki jakie są opisane w „Afrodycie“ Louisa lub w „Germinalu“ Zoli, gdzie kobieta już zapomniała, kto był jej „pierwszym“. Ale w normalnych wypadkach kobieta nie zapomina tak łatwo swego „nauczyciela“ — i to wyraża się np. w specjalnym objawie biologicznym: że dziecko mężczyzny drugiego bywa podobne do mężczyzny pierwszego (t. zw. telegonja — fakty te nie są jednak u ludzi bez zarzutu stwierdzone; zob. nowelę Nałkowskiej pt. „Róża Palatynu“, w „Tajemnicach krwi“). Tylko jakieś Carmeny lub sławne artystki filmowe potrafią przezwyciężyć uraz pierwszych zawodów miłosnych i zaczynać na nowo. I tylko one mogą sobie pozwolić na to by powiedzieć: posiadałam tych a tych mężczyzn, podczas gdy w ustach mężczyzny słowo „posiadanie“ jest naturalne.
To są imponderabilja, których się do rachunku nie wstawia, i dlatego w każdem małżeństwie koleżeńskiem, zawartem niby to na równych prawach, kobieta będzie z góry oszukaną, pokrzywdzoną.
Młodzi panowie stworzenia opierają swoją koncepcje na racjonalistycznem założeniu, iż wszystkie akty erotyczne są jednorodne, jak jeden kufel piwa nie różni się od drugiego. Takby było, gdyby nie to, że życie upływa i że życie się sumuje. Ich figlarny pogląd na małżeństwa koleżeńskie, przypomina obyczaje rokokowe z czasów Ludwika XVI. Ale w ów czas kobiety biorące udział w tej zabawie były rzeczywiście równouprawnione, dzięki swemu majątkowi i swej wysokiej pozycji towarzyskiej. Dzisiaj, większość akademiczek to proletarjat inteligencji, — a pamiętać należy, że nędza tylko na najniższych stopniach działa wyswobadzająco — dziad, włóczęga, to król przestrzeni — ale na pośrednich przygniata. Wartoby zbadać istniejące dziś małżeństwa koleżeńskie co do zamożności partnerów; w ilu to wypadkach mężczyzna jest stroną silniejszą materialnie, więc tą, która — w sposób choćby najdelikatniejszy — kupuje. Stąd żachnięcie się jednej z uczestniczek ankiety: że już woli jawną prostytucję, bo tam stosunek „do ut des“ nie jest zamaskowany żadną komedją miłości.
Ale nawet gdyby nie było nierówności materjalnej, kobieta w stosunkach pozbawionych gwarancji prawnej, będzie zawsze stroną pokrzywdzoną. Trzeba się zapoznać z dziełem rosjanina A. W. Niemiłowa „Biologiczna tragedja kobiety“ (licho przełożona na polski), aby sobie uprzytomnić to, co się wie tylko ogólnikowo: że na kobiecie spoczywa główny ciężar życia seksualnego w społeczeństwie, ona ponosi jego koszty nieomal od zarania swego życia aż do późnego wieku, i to bez względu na to, czy jest matką czy starą panną. Kobieta jest tym piątym stanem, który ma być wyzwolony. Ekwiwalent uzyskuje tylko w małżeństwie; pozatem mężczyzna stara się wykręcić od solidarności w globowym warsztacie rozrodczym. Powinnoby się go obciążyć specjalnym haraczem od tego przywileju, że jest mężczyzną i że inne istoty objęły za niego gorszą rolę — kobiety. Płaćcie!
Jednym z tych wykrętów i to bardzo wyrafinowanych, są małżeństwa koleżeńskie. Pod pozorem postępu ukrywają konserwatyzm; pod pozorem racjonalizmu wprowadzają anarchję, ponieważ nie obejmują całości zjawisk.
Gorsze jeszcze od „ułatwionego życia“ jest: ułatwione myślenie.

_______

Przyp. Red. Rękopis otrzymano w marcu 1934 r.




Wydawca: ROMANA OLSZEWSKA.Redaktor odpow.: HENRYK OLSZEWSKI.

ADRES WYDAWNICTWA: Warszawa, Traugutta 3, m. 8. Tel.: 640-39.

Druk „Reduta“, Traugutta 3.