Strona:Karol Irzykowski - Małżeństwa koleżeńskie.pdf/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


Odbitka z Nr. 1 (z czerwca 1934 r.), czasopisma

STER
KULTURA–LITERATURA–SZTUKA–SPRAWY SPOŁECZNE


Karol Irzykowski.

Małżeństwa koleżeńskie


Małżeństwo to dobra rzecz, koleżeństwo również; ale małżeństwo koleżeńskie, to coś jak kotwica z galarety.
W „Dekadzie Akademickiej“ toczy się od czerwca r. z. dyskusja na temat małżeństw koleżeńskich. Flirt akademicki, zaczynający się dziś zwykle od pytania: jak się koleżanka zapatruje na małżeństwa koleżeńskie? — ten flirt przeniósł się uroczyście na łamy Dekady jako „sprawa dla ogromnej części młodzieży piekąca“. Rzecz ciekawa, że inicjatorem dyskusji była ONA, — niech jej imię i nazwisko uwiecznione będzie, Alina Buznitzówna, i to ZA, za małżeństwami tak milutko nazwanemi. Inne akademiczki wystąpiły raczej przeciw tej nowości; tytuły ich odpowiedzi brzmią np.: „Koniecznie ze ślubem“, „Mężczyźni nie dorośli do małżeństw koleżeńskich“. Panie te powiadają: zupełna zgoda panowie, tylko wpierw maleńka formalność (nietualetowa): ślub. Djabeł to im chyba podszepnął: lecz nie wpuszczaj go inaczej, jak z obrączka w dłoni... Więc panie albo domagają się prawnej legalizacji małżeństw koleżeńskich, albo wogóle odrzucają ten typ związków. Rzecz charakterystyczna: panie piszą rozsądnie, a panowie tępo. Panowie, być może, robią to rozmyślnie, bo w ich interesie jest, żeby nie rozpatrywać sprawy jako bryły, lecz tylko jako powierzchnię.
Jak rozdraźnione pszczółki unoszą się w powietrzu słowa: „kołtunerja“, „szczerość“, „postęp“, „obłuda“, świętoszkostwo“ lub „męska wygoda“, ”egoizm“ it.p. Pachnie flirtem bardziej niż mirtem, pachnie dopingiem i t. zw. przyszłością. Jeden konstatuje, że „życie poszło siedmiomilowemi butami naprzód“ i twierdzi, — w co już mu nikt nie wierzy, — że „miłość