Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzutem, że nie chciałem mieć z nią syna i nie złożyłem odpowiednich ofiar, by mieć pretekst do wzięcia drugiej. Druga żona, doprowadzona do pasji, okazywała pierwszej tak urągliwą pogardę, że pierwsza odchodziła ze złości od zmysłów. Ciągle się kłóciły o pierwszeństwo, pierwsza z racji swego pierwszeństwa, druga zaś z racji, że była matką syna mego, rościła sobie pretensje do stanowiska naczelnego w domu.
Działo się coraz to gorzej, aż pewnego dnia przybiegła, drżąc ze wzburzenia, druga żona i zaczęła błagać, bym wypędził pierwszą, albowiem otruła jej syna. Malec objadł się łakoci i dostał kurczów. Zgromiłem ją ostro i odprawiłem, ale zaledwo poszła, wpadła pierwsza, oskarżając drugą, iż chce zgładzić dwie jej niewinne córeczki w tym celu, by synowi swemu przyczynić spadku.
Spokój uleciał z mego domu. Jeśliś, o czcigodny, przechodził niedawno obok domu bramina, to posłyszałeś pewnie kłótnie i wrzaski kobiet, obrzucających się ordynarnemi wyzwiskami. To samo działo się u mnie, to też było, jakbyś przechodził obok domu mego.
Odtąd powiadano w Ujjeni, gdy była mowa o kłótniach i sporach: — kłócą się z sobą jak małżonki Kamanity.