Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

talnym prognostykiem. Nie przyszło mi to na myśl w onej chwili, to też, przerażony, szeptałem przez cały czas szukania zastępczego chłopca odpowiednie wiersze i cytaty, by nie nastała przerwa w obrzędzie, co było wprost rzeczą niedopuszczalną.
W chwilach owych przyrzekłem sobie uroczyście nie żenić się ponownie, choćby się nie wiedzieć co stać miało.
Po skończeniu uroczystości spędziłem z moją drugą żoną..., która nie była znowu takiem brzydactwem, za jakie ją podał zacny ojciec mój... dwanaście nocy w zupełnej wstrzemięźliwości. Pościliśmy i spali na ziemi przez całych dwanaście nocy, a to dlatego, że, zdaniem ojca, dobrej rzeczy nie może być nigdy za wiele. Przez ten czas brakło mi, coprawda, ulubionych korzennych potraw, oraz wygodnego łoża.
Nakoniec minęła i ta próba, a życie potoczyło się zwykłą koleją, nie różniąc się bardzo od tego, co było przedtem. Przekonałem się tylko, jak uzasadnioną była obawa moja w chwili, gdy ojciec wystąpił z projektem powtórnego związku. Pocieszałem się wprawdzie refleksją, że, mając już jedną żonę, można mieć także i drugą, niestety jednak popełniłem omyłkę.
Pierwsza żona była z usposobienia łagodną, a nawet nieco tępego umysłu, druga, zdaniem wszystkich, odznaczała się także dobrocią. Tak, o czcigodny, tak było w istocie, ale mimo to stało się, co się dzieje z ogniem i wodą na ognisku. Obie te rzeczy ciche i użyteczne, spotkawszy się razem, wywołują syk piekielny. Tak też syczało w mym domu od onego dnia nieszczęsnego, a sprawa doszła do niemożliwości, kiedy druga żona obdarzyła mnie rzeczywiście pierwszym z owych pięciu synów. Pierwsza żona wystąpiła niezwłocznie z za-