Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ruchów została zwichnięta, że nastąpiło rozdwojenie i wyodrębnienie poszczególnych sił. Prawdą jest twierdzenie, że hałas jawi się tam, gdzie powstaje brak, zaś pełnia cichą jest i skupioną w sobie. Nie wątpię tedy, że masz słuszność, Vasitthi. Ale pragnę uzyskać ten sam, co ty, spokój, przeto podziel się ze mną wspomnieniami, o mistrzu podczas kiedy gasnąć będzie i rozpadać się w nicość cały ów świat stutysięcznego Bramy. Powiedz mi wszystko, nie zatajając niczego, bowiem po raz może ostatni spotkaliśmy się w miejscu, gdzie można porozumiewać się duchowo i dzielić myślami. Dotąd nie mam pojęcia jak i dlaczego zjawił się Angulimala w Ujjeni, chociaż opisałaś mi jego nawrócenie się na drogę ascezy. Owo przybycie jego było mi podnietą do rozpoczęcia pielgrzymki i jemu to zawdzięczam, żem nie stoczył się w dół, ale zasłużył na odrodzenie w raju zachodnim, skąd przy pomocy twojej dostałem się do najwyższych sfer widzialnego wszechświata, gdzieśmy wiedli żywot bogów przez niezmierzone eony lat. Mam przeczucie, że z twej strony wyszło to, co mnie pchnęło na drogę pielgrzymstwa. Pragnę się tedy tego dowiedzieć, przedewszystkiem zaś jeszcze zechciej mi wyjaśnić jak się stać mogło, że wcieliłaś się i zjawiłaś ku zbawieniu memu właśnie w Sukhavati, nie zaś na jakiemś innem, odległem, nieskończenie wyższem miejscu szczęśliwości.
Vasitthi opowiedziała tedy Kamanicie ostatnie przeżycia swe na ziemi z całym spokojem, nie pomijając żadnego szczegółu, a tymczasem zachodziły wielkie zmiany w świecie stutysięcznego Bramy.
Coraz to niespokojniej świeciły gwiazdy, łyskając i mrugając. Z kręgu, otaczającego Bramę, wylatywały niezmierne snopy ognia, przenikając wszechświat w