Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXXIX.
ZMIERZCH ŚWIATÓW.

Kamanita doznał pewnego razu uczucia niezadowolenia i braku.
Mimowoli skierował swą uwagę na stutysięcznego. Bramę, jako na źródło wszelkich uczuć. Ale wrażenie owo nie znikło, przeciwnie z każdą tysiącletnią dekadą stawało się niemal dostrzegalnie przykrzejszem.
Skutkiem owego uczucia natrafił na opór niedostrzegalnie dotąd płynący czas, jak rzeka, napotkawszy wyspę, lub rafę skalną, począł szumieć i zaznaczać swój byt. Natychmiast zjawiło się „przed“ i „po“, jak w rzece oznaczyć można miejsce „przed“ i „po“ przeszkodzie.
Wydało się Kamanicie, że stutysięczny Brama nie błyszczy tak jasno jak przedtem.
Patrzył nań przez pięć miljonów lat i przyszedł do przekonania, że patrzył dość długo, a jednak nie może nabrać poglądu należytego na tę sprawę.
Zwrócił uwagę na Vasitthi.
Spostrzegł, że i ona obserwuje Bramę z uwagą.
Zasmucił się. Wraz ze smutkiem zjawiły się uczucia, za niemi przyszły myśli, a z myśli wyłoniły się słowa.