Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z kluczem w ręku, dotychczas przypatrujący się wszystkiemu, poprowadził oszołomione damy innemi małemi schodami, prowadzącemi do jakiejś bramy. Pani Bardell głośno krzyczała, Tommy wył, pani Cluppins zaczęła drżeć, a pani Sanders uciekła bez ceremonji, gdyż ujrzała pana Pickwicka właśnie używającego wieczornej przechadzki; tuż obok niego stał Sam Weller, który, spostrzegłszy panią Bardell, zdjął kapelusz z drwiącą grzecznością, podczas gdy jego pan odwrócił się z oburzeniem i wyszedł.
„Daj pan pokój tej biednej kobiecinie“, rzeki strażnik do Sama, „dopiero co przybyła“.
„Uwięziona?“ zawołał Sam, szybko nakładając kapelusz. „Na czyje żądanie? Za co? Mów stary!“
„Na żądanie Dodsona i Fogga; egzekucja za koszta procesu“.
„Hiobie! Hiobie! Chodź tu!“ krzyknął Sam, rzucając się w korytarz, „biegnij po pana Perkera, Hiobie! Powiedz mu, że potrzebny jest tu natychmiast. A to gratka! Z tego może wyniknąć coś dobrego! Hurra! Gdzie gubernator?“
Ale nikt nie odpowiedział na to pytanie, gdyż Hiob, dowiedziawszy się, o co idzie, popędził wnet jak szalony, a pani Bardell tym razem zemdlała naprawdę.

Rozdział czterdziesty siódmy,
głównie poświęcony doczesnym sprawom pp. Dodsona i Fogga. Ukazanie się pana Winkle w nadzwyczajnych okolicznościach. Dobroć pana Pickwicka okazuje się większą, aniżeli jego upór.

Hiob Trotter pędził ulicami, torując sobie drogę to środkiem, to na chodnikach, to w rynsztokach, pomiędzy mnóstwem koni, powozów i ludzi. Nie zważając na przeszkody, biegł, nie zatrzymując się ani na chwilę, dopóki nie stanął przed bramą Gray’s Inn. Ale pomimo całego jego pospiechu, biuro pana Perkera było już zamknięte od pół godziny, gdy Hiob zatrzymał się przed niem. Zanim odszukał kobietę, posługującą w biurze, która mieszkała przy swej córce, zamężnej za posługaczem sądowym, mieszkającym pod pewnym numerem, na jakiejś ulicy, tuż poza jakimś browarem, gdzieś poza Gray’s Inn Lane, już tylko piętnaście minut pozostawało do zamknięcia bramy więzienia. Następnie trzeba było jeszcze odszukać pana Lowtena, w tylnym pokoju oberży pod „Sroką“, tak, iż zaledwie Hiob załatwił sprawę i opowiedział, z czem przysłał go Sam Weller, zegar począł wybijać dziesiątą.
„Ach!“ zawołał pan Lowten, „nie będziesz mógł wrócić dziś do więzienia; a może masz klucz, mój kochany?