Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kina, a trochę bojąc się o brata, wyglądała tak wdzięcznie, że żaden mężczyzna, stary czy młody, nie mógłby oprzeć się jej urokowi. Pieszczotliwie ujęła za ramię starego pana i coś mu szepnęła do ucha. Chcąc nie chcąc, stary Lobbs musiał się uśmiechnąć, a jednocześnie łzy spływały mu po policzkach.
W pięć minut później sprowadzono z sypialni dziewczęta, które weszły wśród uśmiechów i chichotu. I kiedy młodzież weseliła się jak mogła, stary Lobbs wziął do ręki fajkę i zapalił ją, dziwna rzecz: zdawało mu się, że fajka nigdy jeszcze bardziej mu nie smakowała.
Nataniel Pipkin poszedł po radę do głowy, co uważa za najrozsądniejsze, i działając według tego planu, powoli wkradł się w łaski starego Lobbsa, który nauczył go palić. Przez wiele lat później siadywali razem w ogródku, paląc i pijąc dowoli. Wkrótce potem zebrał owoce swego przywiązania do rodziny Lobbsów, gdyż w księgach parafialnych znajdujemy jego nazwisko jako świadka ślubu Marji Lobbs z kuzynkiem Heniem. Z innych znów dokumentów dowiadujemy się, że w dzień ich ślubu został wpakowany do kozy, ponieważ w stanie silnego zatrucia akoholem dopuścił się wielu ekscesów na ulicy, w czem dopomagał mu ostrokościsty terminator na cienkich nogach.

Rozdział osiemnasty.
Zwięźle przedstawiający, po pierwsze, siłę ataków nerwowych, po drugie, wpływ okoliczności.

Jeszcze dwa dni po śniadaniu u pani Hunter trzej pickwickiści pozostali w Eatanswill, z niecierpliwością wyczekując wiadomości o swym szanownym mistrzu. Panowie Tupman i Snodgrass znów pozostawieni zostali sobie samym, gdyż pan Winkle, ustępując uprzejmym naleganiom pana Potta, mieszkał ciągle u niego i wszystek swój czas poświęcał towarzystwu miłej jego żony. By szczęście tych dwojga uczynić całkowitem, sam pan Pott od czasu do czasu przyjmował udział w ich rozmowach. Zwykle zajęty szerokiemi planami, mającemi na celu dobro publiczne i obalenie „Niepodległości“, wielki ten człowiek niezwykł był zstępować z wyżyn inteligencji ku nizinom, zamieszkałym przez zwykłe umysły. Lecz w tym wypadku, jakby dla uczczenia pana Pickwicka, rozjaśniał czoło, schylał się, zstępował ze swego piedestału i zgadzał się na chodzenie po ziemi.
Takiem było postępowanie tego znakomitego publicysty wobec pana Winkle. Łatwo zatem pojmiemy zdziwienie tego ostatniego, gdy pewnego poranka, kiedy pan Winkle był sam w jadalnym pokoju, usłyszał otwierające się z trza-