Przejdź do zawartości

Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I zanim dama zdołała odgadnąć jego zamiary, upadł jej do nóg.
„Panie Tupman, wstań pan“, zawołała Rachela.
„Nigdy!“ odpowiedział z mocą. „O! Rachelo!“
I pochwycił za rękę która upuściła konewkę, i przycisnął ją do ust (rękę a nie konewkę).
„O! Rachelo! Powiedz, że mnie kochasz!“
„Panie Tupman“, szepnęła młoda niegdyś osoba, odwracając głowę, „zaledwie mam siłę odpowiedzieć panu... ale... ale pan nie jesteś mi obojętny“.
Gdy pan Tupman usłyszał to słodkie wyznanie, natychmiast pospieszył spełnić to, do czego go natchęło namiętne wzruszenie i co każdy spełnia w podobnych okolicznościach (przynajmniej tak sądzimy, bo z tego rodzaju sprawami nie jesteśmy obeznani): zerwał się nagle, objął kibić czułej dziewicy i wycisnął na ustach mnóstwo pocałunków. Po przyzwoitym oporze, dama poddała się im tak biernie, iż niewiadomo, ileby pan Tupman tych pocałunków nawyciskał, gdyby Rachela nagle nie drgnęła, bez żadnej tym razem afektacji, i nie krzyknęła przerażona:
„Panie Tupman! Widzą nas, zginęliśmy!“
Pan Tupman odwrócił się. Za nim stał pyzaty chłopiec, najzupełniej nieruchomo, wytrzeszczywszy na altankę wielkie, okrągłe oczy, ale z twarzą tak pozbawioną wszelkiego wyrazu, że najzręczniejszy fizjognomista nie zdołałby dopatrzeć się w niej ani zdziwienia, ani ciekawości, ani żadnej z namiętności, wzruszających serca ludzkie. Pan Tupman patrzał na pyzatego chłopca, pyzaty chłopiec patrzał na pana Tupmana, a im dłużej pan Tupman studjował kompletną nieruchomość jego rysów, tem mocniej przekonywał się, że zaspany młody człowiek nic nie widział, albo też nie pojmował tego, co widział. W tem przekonaniu zapytał go z wielką stanowczością:
„Co tu robisz?“
„Kolacja gotowa“, odrzekł Joe bez wahania.
„Czyś dopiero tu przyszedł?“ zapytał znowu pan Tupman, przeszywając go wzrokiem.
„Dopiero przyszedłem“, odpowiedział.
Pan Tupman znów spojrzał na niego bardzo ostro, ale pyzaty chłopiec ani drgnął a wyraz twarzy nie zmienił mu się wcale.
„Nie wie nic o tem, co się stało“, rzekł cicho szczęśliwy pickwickista.
„Nie“, odpowiedziała dama.
Poza nimi dał się słyszeć lekki szmer, podobny do tłumionego śmiechu, pan Tupman żywo odwrócił się. Nie... to nie mógł być pyzaty chłopiec; na twarzy jego nie było