Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„O! Już zgromadził“, odrzekł hrabia...
„Czy tak?“ zawołał pan Pickwick.
„Materiał tu“, dodał hrabia, uderzając się w czoło „W mój ojczyzna... pisuje gruba książka... angielski muzik poezi, nauka, politik, wszystko...“
„Już sama polityka, panie hrabio“, zauważył pan Pickwick, „wymaga wielkich i głębokich studjów“.
„Ach!“ zawołał hrabia, wyjmując swoją książkę notat, „bars piekne! Ladne słowa do początku rozdzial: Kapitel siedem i czterdzieści: Polityka sama pomaga...“
I uwaga pana Pickwicka została zanotowana w książce hrabiego Smorltork, z dodatkami i wariantami, wynikłemi z jego ognistej wyobraźni i niedokładnej znajomości języka.
„Hrabio!“ rzekła pani Hunter.
„Pani Hunt?“ odrzekł hrabia.
„Oto pan Snodgrass, przyjaciel pana Pickwicka i poeta“.
„Zaras!“ zawołał hrabia, znowu wyjmując swą książkę. „Poesi, kapitel: przyjaciele literaccy: nasfisko Znowgrasz. Bars dobrze. Przedstawiony do poeta Znowgrasz, przyjaciel Pika Figa, przez pani Hunt, która inne delikatne poezia robiła: Konająca żabka. Bars piekne“.
I hrabia schował książkę notat, przekonany, iż znakomicie wzbogacił swe wiadomości o Anglji.
„To zdumiewający człowiek!“ zawołała Minerwa.
„Głęboki filozof“, dodał pan Pott.
„Umysł nadzwyczaj przenikliwy!“ dorzucił pan Snodgrass.
Chór gości rozniósł pochwały hrabiego Smorltork.
Entuzjazm dla hrabiego Smorltork, wzrastając z każdą chwilą, mógłby był trwać do końca uroczystości, gdyby trzej tak zwani włoscy śpiewacy nie byli ugrupowali się dokoła solisty, by wyglądać malowniczo, i nie rozpoczęli swych narodowych śpiewów. Przyznać trzeba, iż śpiewy te nie przedstawiały wielkich trudności w wykonaniu; cała bowiem tajemnica ich polegała na tem, że trzej tak zwani śpiewacy włoscy warczeli, podczas gdy czwarty miauczał. Gdy zajmujący ten występ zakończył się, ku powszechnemu zadowoleniu, natychmiast wystąpił jakiś młodzian, który przewijał się przez nogi wybranego w tym celu krzesła, przeskakiwał przez nie, przełaził pod niem, padał z niem razem, słowem, robił z krzesłem wszystko, tylko nie to, do czego jest ono przeznaczone. Po tych sztukach zrobił sobie krawat z jego nóg, owinął go sobie dokoła szyji, dając tem praktyczny dowód, iż łatwo jest z człowieka stać się najzupełniej podobnym do ropuchy — same czyny, budzące w zgromadzonych widzach niebywały zachwyt i zadowolenie.