Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Tak; to też weźmie białą, atłasową suknię w złote muszki“.
„Ale czy, w takim razie, nie będzie trudno poznać kogo przedstawia?“ zapytał pan Snodgrass.
„Dlaczego?!“ zawołał pan Winkle z oburzeniem. „Przecież będzie trzymała lirę!“
„Prawda! Zapomniałem o lirze“, rzekł pan Snodgrass.
„A ja“, rzekł pan Tupman, „przebiorę się za bandytę“.
„Co?!“ krzyknął pan Pickwick, podskakując.
„Za bandytę“, powtórzył łagodnie pan Tupman.
„Pan nie ma chyba zamiaru“, rzekł pan Pickwick, przypatrując się swemu przyjacielowi z uroczystą surowością, „nie ma pan chyba zamiaru, panie Tupman, powiedzieć, że chcesz przywdziać zieloną kurtkę aksamitną, z połami na dwa cale?“
„Właśnie mam taki zamiar“, odrzekł z ogniem pan Tupman; „i dlaczegóżby nie? Pytam pana?“
„Ponieważ“, odpowiedział pan Pickwick, wielce wzburzony, „ponieważ jest pan za stary“.
„Za stary!“ krzyknął pan Tupman.
„A jeżeli potrzeba jeszcze jednego powodu: ponieważ jesteś pan za otyły!...“
Twarz pana Tupmana poczerwieniała.
„Panie!“ zawołał, „pan mnie obraża!...“
„Panie!“ odparł pan Pickwick, tym samym tonem. „Jeżeli pan stanie przede mną w zielonej aksamitnej kurtce, z połami na dwa cale, będzie to dla mnie obrazą nierównie większą“.
„Panie! Jest pan impertynent!“ rzekł pan Tupman.
„To określenie odpowiada przedewszystkiem panu“, odparł pan Pickwick.
Pan Tupman zrobił parę kroków naprzód i spojrzał na pana Pickwicka wzrokiem wyzywającym. Pan Pickwick odpowiedział takiem samem spojrzeniem, skoncentrowanem w pałające ognisko za pomocą okularów. Jego twarz wyrażała mężne wyzwanie. Panowie Snodgrass i Winkle stali nieruchomi, jakby skamienieli, na widok takiej sceny między takimi ludźmi.
Po krótkiej przerwie, pan Tupman zaczął znowu tonem znacznie zniżonym, ale wielce dobitnym:
„Pan nazwał mię starym?“
„Tak“.
„I otyłym?“
„Powtarzam to“.
„Dobrze“.
Nastąpiła chwila straszliwego milczenia.
„Przywiązanie moje do osoby pana“, zaczął pan Tupman, drżąc ze wzruszenia i jednocześnie zataczając rękawy,