Strona:Karol Boromeusz Hoffman - O panslawizmie zachodnim.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wierny sługa Zbigniewa Oleśnickiego, wspominając o tym wypadku, kołysze głową i powiada o biskupach: „Nie wiem co to tam była za wiara i pobożność tych panów prałatów.“ Ponieważ Pobianice nie były miejscem do obrad w tak ważnym przedmiocie, król, obdarowawszy zwiastunów pomyślnéj nowiny, kazał im jechać do Krakowa. Obawiając się jednak, aby im Zbyszek nie wyrządził znowu jakiéj zniewagi i psoty, przydał im zbrojną eskortę pod dowództwem dwóch roztropnych i doświadczonych mężów oręża. Jana Mążyka z Dąbrowy, wojewody lwowskiego, i Piotra Kuczborka, radząc im, aby, ominąwszy miasto, rozłożyli się pod jego murami. Przeczucia królewskie nie były płonne, bo gdy wodzowie eskorty, lekceważąc z początku słowa instrukcji, wjechali z posłami do miasta, zastali już biskupa interdykt. Nic nie pomogły ich protestacye, gniewy i groźby, nic nie pomogły produkowane listy arcybiskupa. Baczni wszakże na wyraźną instrukcyą królewską, ustąpili z murów stolicy.
Samowolny ów postępek Zbigniewa Oleśnickiego, tak przeciwny polityce państwa, oburzył do najwyższego stopnia nietylko króla, senatorów świeckich ale i resztę pasterzy Kościoła; stał się oraz pobudką nader nieprzyjemnéj sceny między nim a monarchą. Władysław Jagiełło, przybywszy na zjazd do Wiślicy i zastawszy Oleśnickiego w radzie, cofnął przed nim rękę, gremiąc go następującemi słowy: „Czyż to nie szaleństwo, Mości książę, urągać naszym, przełożonego twego i innych biskupów postanowieniom, obrażać posłów czeskich z ujmą naszego honoru? W jednéj tylko twojéj dyecezyi doznają podobnego wstydu. Chcesz być mądrzejszym od