Strona:Karol Boromeusz Hoffman - O panslawizmie zachodnim.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go od siebie i korzystał z ramienia tak doświadczonego wodza: „Czesi — były ich słowa — naród Polakom pobratymczy, jeden początek i mowę z nimi mający, niczego goręcéj nie pragną, jak aby Królestwo Polskie, z miłosierdzia Bożego dostatkiem i potęgą kwitnące, od wszelkiéj przemocy nieprzyjacielskiéj było wolne... Mają pod chorągwiami 30,000 piechoty i 6000 ciężkiéj jazdy, wojsko wybornie uzbrojone, którego nawet widoku Niemcy wytrzymać nie zdołają. Temi siłami dowodzi Zygmunt Korybut, jeden z książąt litewskich, brat stryjeczny twojego królu majestatu, sądzimy go być godnym twojéj miłości, że nieodrodził się od sławnego Gedyminowego szczepu, że doświadczeniem wojenném i męstwem innych prześcignął, czego wśród ciężkich wojen naszych niejednokrotnie świetne dał dowody. A więc tego wodza, tego wojska na każdą potrzebę korony twojéj używaj i nas od związku i przyjaźni swojéj nie odrzucaj.“
Niespodziewana propozycja Czechów nie mogła przyjść w lepszą porę. Polska bowiem rozumiała, że już nie znajdzie żadnego na świecie sprzymierzeńca, przyjęli ją téż i król i senatorowie z najżywszą radością. Przed rokiem przyjeżdzali Czesi z indultem, teraz przyjeżdzali z uchwałą soboru, zdejmującą z nich znamię kacerzy. Spółczucie więc panów świeckich ku Czechom podzielali i panowie duchowni, a byli między nimi nader poważni, jako to: głowa kościoła polskiego Wojciech Jastrzembiec arcybiskup gnieźnieński, Szafraniec biskup włocławski, Ciołek poznański, Jan chełmiński. Nikt się już nie gorszył obecnością Hussytów. I katolicy i Czesi odbywali spokojnie swoje kościelne obrządki. Długosz,