Strona:Karlinscy.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz kiedy złamał się hufiec Niemiecki,
Wódz go otoczył i porwał za sobą —
Nie jest raniony — jest jeńcem!

KARLINSKA.

O Boże!... (odchodzi.)

KARLINSKI.

Lecz dosyć, oto mamy zakładników
Co nam zaręczą za naszych ujętych. —

MARYA.

Czy ja go jeszcze raz — choć raz — obaczę!...
A prędzej zda się te oczy wypłaczę,
By go nie ujrzyć gdy wróci!

MIELĘCKI.

O pani!
Ukój twą boleść — dziś nadeszła chwila,
Dowieść, żem jego wiernym przyjacielem.
Jutro zasadzkę wykonam cichaczem
I zginę albo Niamcom[1] go odbiję!...

MARYA.

Panie Mielęcki — na to nie pozwolę,
Masz narzeczoną. —

MIELĘCKI.

Tak — Zofia Gąsiewska,
Co na mnie czeka i w trwodze dni liczy,
Nie bój się pani — kto rycerz prawdziwy,
Przyjaźń nad samą miłość wyżej ceni.

MARYA.

Panie Mielęcki — kiedy do dom wrócisz
To Twojej Zofii ten pierścień odemnie
Daj — i jej powiedz — że to od jej siostry —
Bo od tej chwili — jak siostrę ją kocham!

MIELĘCKI.

Dzięki ci pani — idź do baszty lewej,
Co basztą westchnień — matki. Idź pocieszyć!


  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Niemcom.