Strona:Karlinscy.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niechaj ojczyzny rany się zagoją!...
Modlić się będę jak posąg kamienny,
Co strzeże grobów za nią i za niego!...
Dla tego żywa jam się pogrzebała!...
Błogosław jemu — jam go tak — kochała!!

(składa ręce — potem niespokojniej — muzyka ustaje).

Ponury dzwonie czego chcesz odemnie —
Przecz za mną! za mną! wołasz: chodź do grobu!
Grzmot działa słyszę!... a tam! arf anielskich
Gdzieś w dali! w dali! doławiam się głosów...
Głosy świetlane — co wołają w górę!...
Młodości moja!... idę z palmą w dłoni
Opłakać ciebie... idę już — o idę...

(po chwili staje jak przerażona i woła dziko.)

O matko! syna ty płakać nie będziesz,
Ale wyć będziesz!!

(upada wysilona — Izydor podnosi ją w milczeniu)


MARYA.

Co to? — gdzież jestem? — kto przy mnie — o! tutaj
Znowu błędnica moja — tu tak straszno —
A sen mój — Boże! ratuj mnie! (poznaje Izydora)
Ty jesteś?!

(obejmuję szyję jego)


IZYDOR.

O! spać nie mogłem — pod twem oknem czuwam —
Byłem gdyś wyszła z komnaty cierpiąca,
Mój dobry duch mnie tutaj przyprowadził!...

(klęka u nóg jej)

Powiedz mi tylko raz jeden — jedyny,
Że ty mnie kochasz — a będę jak duchy
Wzięte do nieba — będę jak te gwiazdy
Co są jarzące w pośród ciemnej nocy!...

MARYA.

Czy ciebie kocham, pytaj drzew tych cienia,
Pod którym co dzień śniłam ja w żałobie,
Czy ciebie kocham zapytaj promienia,
Co widział łzy me spłakane po tobie!