Strona:Kaprala I Brygady Piłsudskiego Szczapy poglądy różne na rzeczy rozmaite.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedzieli, gdzie mnie posadzić... Jeden mi wmawiał, że się z nim jeszcze z Bałkańskiej wojny znam... Przystałem na to. Bawiłem się z nim coś ze dwa tygodnie. I wróciłem do brygady bez żadnego złego trafunku. — To je łazik I Brygady. Zły jezdem może?
— A cóż to znaczy te czarowne „perakande“?
— To jest po turecku: łazik. Tylko u Turków to nic złego. Przyzwyczajeni do tego.
— A skądże wy znacie tureckie słowo?
— Dziadek mnie nauczył... Nie wierzycie ob. sierżancie, to nie wierzcie, żebym tak ani razu osobliwego fasunku na jeden nemen nie wziął więcej niż marną szóstkę, że to wiem od samego Dziadka.
— Dziwne, Szczapa, dziwne, bo Dziadek tureckiego nie zna.
— Nie zna? To może ob. sierżant zna? Dziadek to nie kapitan I Bryg., żeby urlop brał na maturę. Po polsku mówi, bo je Polak, po litwińsku, bo je z Litwy, po niemiecku, bo musi czasem arcyksięciu wielkanocne jaja dać, mochów rozumie, bo się musiał nauczyć, żeby wiedział, co żandarmi do niego mówią, po węgiersku mówi...
— Szczapa, nie blagujcie. Po turecku i po węgiersku Komendant nie mówi.
— To wy sierżant I Br. jezdeście? Do gwiazdki to się tak palicie, jak Durski do rumu, a Dziadka wydziwiacie. Wydziwiajcie, wydziwiajcie. To już wam nic nie powiem o tem, że Dziadek w Japonji był. Pewno tam po polsku gadał, co? Po polsku?
Szczapa rzucił mój plecak i poszedł. Dotknęłem najdrażliwszej strony kaprala I Br. Piłsudskiego. Z za drzew tylko usłyszałem: „Właśnie, że po japońsku!“
Ponieważ przydzielono mnie wkrótce do P.O.W. więc w tem miejscu powinny się rozważania Szczapy skończyć. Ale ciągnę dalej:
Otóż opowiadał mi jeden ze znajomych podporuczników (z tych nieśmiertelnych), że w czasie tak zwanego w języku służbowym przesilenia w Legjonach, Szczapa chodził jak struty. Ludzie go unikali, bo dawniej groził, ze będzie bił, ale niko-