Przejdź do zawartości

Strona:Kajetan Sawczuk - Pieśni.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


VI.

Smutno mi duszo, szliśmy nowe drogi
Wskazywać słońcu, koić ludu troski.
Choć się nad nami los rozpętał srogi,
Nad śmiałą głową miecz zawisł katowski,
Szliśmy odważnie na tych pól odłogi,
Aby odgrzebać wśród nich płomień Boski.
Szliśmy na niwę, na nasz łan ojcowski,
Pod szare strzechy, gdzie śpi lud tak mnogi...
A dzisiaj wzgarda i wyrzut nas pali,
Nas, co jak pielgrzym szliśmy, szukać Boga.
Czy zdołasz wytrwać duszo moja droga
I nić poświęceń snuć dalej i dalej...
Mimo, że cierniem zagrodzona droga
I żadne światło na niej się nie pali?



GŁOS MILJONÓW.

Jak ślepce dłoń my naszą wyciągali
Wołając światła lub śmierci wyroków,
Lecz ni głos bratni, ni piorun z obłoków
Nie rozdarł serca zakutego w stali...
Wichry szyderstwa w uszach nam świstały,
Nic więcej oko nie znało prócz mroków.
U źródeł szczęścia, sytości obroków
Samiście niby zwierz drapieżny stali.
Dzisiaj znów do was wyciągamy ręce,
Podajcie dłoń swą, uznajcie za braci,
Bo już nie możem żyć tak dłużej w męce.