Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


kłonił już Maryę do opuszczenia domu — zaprowadził ją do pańskiej bratowej, której na nieszczęście nie zastał w domu... Kochankowie byli głodni — nie jedli jeszcze śniadania — cóż było robić?
Frontignac.
Biedne dzieci!
Carbonnel.
Cicho bądź! — Cóż dalej?
Antonia.
Sebastjan zaprowadził zatem Maryę do lasku bulońskiego — do jednego pawilonu. Dość mierne było śniadanie. Trzy tuziny ostryg ostendzkich — gęś — dwie kuropatwy, jarzyny nowalje i kilka butelek szampana. —