Strona:Juljusz Verne-Zielony promień.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pracowałem nad pochwyceniem obrazu bałwanów, nie chciało mi się udawać aż pani kula przyszła mi z pomocą.
To wszystko wypowiedziane zostało przez młodego człowieka w sposób tak przyjemny, że miss Campbell i bracia Melwill nie mogli się wstrzymać od śmiechu. Co się tycze obrazu, to gdy podniesiono go, okazał się zupełnie zepsutym, tak że artysta musiałby zaczynać go na nowo.
Arystobulus Ursiklos nie przyłączył się do swoich partnerów, gdy ci poszli do młodego artysty. Mocno rozdrażniony tem, że w praktyce nie zdołał zastosować swojej wiedzy, niepożegnawszy się z nikim, poszedł do swego hotelu. Przez trzy lub cztery dni nie spodziewano się go zobaczyć, ponieważ miał wyjechać na wyspę Ling w zamiarze dokładnego przestudyowania tamecznych kopalń łupkowych.
Z tej rozmowy pokazało się, że osobistość Oliviera Sinclair nie była nieznaną mieszkańcom hotelu „Caledonia“; opowiedzieli mu ze szczegółami wszystko co się działo na „Glengarry“ w chwili kiedy on z towarzyszem tonęli w wirach Corryvrekanu.
— Jakto, to państwo byliście na tym parowcu, który tak w samą porę przyszedł mi z pomocą?
— Tak jest panie Sinclair, — rzekł Sam.
— I pan nas bardzo przestraszyłeś — dodał Seb. Myśmy zupełnie przypadkowo zobaczyli waszą szalupę walczącą z wirem.
— Rzeczywiście to był szczęśliwy przypadek — powiedział brat Sam, a bardzo być może, że bez wmieszania się...