Strona:Juljusz Verne-Zielony promień.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Do kogo on jest podobny, nie mogę sobie przypomnąć — mówiła Bess — lecz w każdym razie nie do pana Arystobulusa Ursiklosa; czyż nie tak?
— Zamiast odpowiedzieć, miss Campbell tylko uśmiechnęła się i, powstawszy ze swego miejsca rzuciła ostatnie spojrzenie w dal, poczem wraz z panią Bessą poszła do domu.



ROZDZIAŁ X.
Partya krokieta.





Pobyt w Obanie dał się braciom Melwilom dobrze we znaki i oni zaczęli już nietylko liczyć dni lecz i godziny. Wszystko szło wcale nie tak jak chcieli. Nudy jakie trapiły Helenę, jej uciekanie od ludzi, brak uprzejmości jaką okazywała względem Arystobula Ursiklosa i nawzajem zbyt małe zajęcie jakie tenże okazywał względem niej — to wszystko przyczyniało się do obrzydzenia braciom pobytu w Obanie.
Barometr tymczasem pozostał nieczułym na zmartwienia braci Melwilów i nie chciał pokazywać zmiany na lepsze a pomimo ich opukiwania go palcami, strzałka nie poruszała się ani na włos. Ach, te nieznośne barometry! Nareszcie przyszła braciom Melwilom nowa myśl do głowy i jednego popołudnia zaproponowali miss Campbell rozegranie partyi krokieta — w nadziei że ją to cokolwiek rozerwie.