Strona:Juljusz Verne-Zielony promień.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rem wzdychała ukradkiem i występuje w całej swojej piękności jak księżyc z zachmur...“, zaczął brat Sam.
— „A blask jej piękności otacza ją jak zorzę i szelest lekkich jej kroków dzwoni w uszach jak cicha melodya — dokończył brat Seb.
Na szczęście nastrój poetyczny braci zamącony został przez inne myśli, które z mglistego nieco nieba celtyckiego pieśniarza strącały ich na ziemię z jej prozaiczną rzeczywistością.
— Nie ulega wątpliwości, przemówił jeden z nich — że kiedy Helena podoba się naszemu młodemu uczonemu, to z kolei i on niezawodnie jej się spodoba.
— A jeżeli ona nie okazała dotąd naszemu uczonemu przyjacielowi tych względów, na jakie zasługuje, to, bracie Samie, piękne przymioty jakiemi od natury jest obdarzony... — nie omieszkają zrobić na niej swego głębokiego wrażenia; a jeżeli to do tej pory nie nastąpiło, to tylko dlatego, bracie Sebie, żeśmy jej nie powiedzieli, iż przyszedł dla niej czas pomyśleć o zamążpójściu.
— Prawda, bracie Samie, od chwili gdy damy jej myślom pożądany kierunek — przypuszczając że ona niema uprzedzenia do stanu małżeńskiego to...
— Ona nie będzie się ociągała ze swojem przyzwoleniem, jak piękny Benedykt, który po oporze...
— Dał rozwiązanie komedyi „Wiele hałasu o nic“ tem, że się ożenił z Beatryczą.
Otóż jakimi byli bracia Sam i Seb Melwilowie i jak obmyślana przez nich kombinacya zdawała im