Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ LIX.


Ostatnie chwile kapitana Nemo. — Wola konającego. — Wspomnienie o przyjaciołach. — Zgon kapitana Nemo. — Rady jego. — Chwila wzruszająca. — W głębi morza.


Dzień nadszedł, ale światło nie mogło dostać się do wnętrza pieczary, do której wejście morze całkiem teraz zasłaniało: przez grube tafle szkła, osadzone w bocznych ścianach „Nautilusa”, zawsze równie silny blask elektrycznego światła rozchodził się dokoła!
Kapitan Nemo leżał bezsilny na sofie. Nie można było myśleć o przeniesieniu go do Granitowego pałacu, gdyż oświadczył wyraźnie, że chce pozostać na „Nautilusie”, wpośród nagromadzonych przez siebie bogactw i arcydzieł sztuki, i tak oczekiwać śmierci, która już unosiła się ponad jego głową.
Podczas dość długiego omdlenia, gdy chory stracił prawie przytomność, Cyrus i Gedeon zbadali starannie stan jego zdrowia. Niepodobna było łudzić się nadzieją: kapitan gasnął powoli. W tem ciele, tak krzepkiem dawniej, wyczerpały się siły; pozostała krucha lepianka, z której dusza niedługo ulecieć miała. Resztki życia ześrodkowały się w sercu i głowie.
Cyrus i Gedeon naradzali się cichym głosem, czy były jeszcze środki ratunku. Czy można jeszcze było, jeśli nie uratować kapitana, to przynajmniej choć na kilka dni przedłużyć jego życie.
— Niema żadnego ratunku — rzekł reporter.
— Ale na jakąż on umiera chorobę? — zapytał Penkroff.
— Siły wyczerpały się i powoli gaśnie, jak dopalająca się świeca — odrzekł Gedeon.
— Może orzeźwiłby się nieco, gdybyśmy przenieśli go na świeże powietrze, na słońce — rzekł marynarz.
— Nie, Penkroffie — odparł inżynier — żadne ludzkie środki nie pomogą, gdy Bóg wzywa kogo do siebie — a potem kapitan Nemo nie chce opuścić swego statku. Tyle lat życia spędził na „Nautilusie”, że na nim też umierać pragnie.
Widać kapitan dosłyszał te słowa Cyrusa Smitha, gdyż uniósł nieco głowę i rzekł słabym głosem:
— Masz pan słuszność, powinienem i chcę tu umierać, ale mam jeszcze objawić wam ostatnią moją wolę.
Cyrus Smith i towarzysze jego zbliżyli się do sofy i poprawili poduszki, aby umierający mógł wesprzeć się na nich wygodniej. Kapitan odetchnął ciężko i powiódł wzrokiem po wszystkich cudach i arcydziełach sztuki, nagromadzonych w salonie. Przypatrywał się zkolei obrazom, pozawieszanym na wspaniałych kobiercach, pokrywających ściany: były to arcydzieła mistrzów włoskich, flamandzkich, hiszpańskich, francuskich; na piedestałach wznosiły się bronzowe