Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XLVI.


Cyrus i Penkroff ratują szczątki. — Rozmowa podczas śniadania. — Zwiedzenie pudła statku. — Nowe bogactwa. — Ostatnie szczątki. — Kawałek cylindra.


— Wysadzeni w powietrze! — krzyknął Harbert.
— Tak, tak, wysadzeni! Jakgdyby Ayrtonowi udało się zapuścić ogień do składu prochu — wołał Penkroff, zajmując obok Naba i Harberta miejsce na windzie.
— Co się stało? — wołał Spilett, zdumiony tak niespodzianem zakończeniem walki z napastnikami.
— Później o tem dowiemy się. Tymczasem cieszmy się, że złoczyńcy zostali wytępieni!
Po tych słowach Cyrus wraz z reporterem i Ayrtonem pośpieszyli także na wybrzeże.
Bryg znikł pod wodą, tak, że nawet nie było widać szczytu jego masztów. Podniesiony wgórę, przy spadaniu przechylił się nabok i zanurzył w wodzie. W tem miejscu kanał nie miał więcej nad dwadzieścia stóp głębokości, można więc było być pewnym, że w czasie odpływu morza bok statku ukaże się nad wód powierzchnią.
Na morzu pływały różne szczątki, klatki z drobiem, paki, baryłki, zapasowe reje i maszty, które zwolna wydobywały się na powierzchnię, wkrótce nawet dwa maszty, pozrywawszy przytrzymujące je liny, ukazały się na wodach wraz z żaglami, ale nie było widać nigdzie desek z pokładu, ani części burty, otaczającej pomost, co więcej jeszcze czyniło zagadkowem nagłe zatonięcie statku.
Penkroff i Ayrton, aby morze podczas zbliżającego się już odpływu nie uniosło szczątków, wsiedli do łódki z zamiarem przyciągnięcia ich zapomocą lin.
— A złoczyńcy, znajdujący się na prawym brzegu Mercy? — zawołał Spilett, gdy już mieli odpłynąć.
Wszyscy spojrzeli w kierunku, gdzie schroniło się sześciu ludzi z rozbitej łodzi, lecz żadnego z nich nie dostrzeżono. Prawdopodobnie, widząc, że bryg zatonął, uciekli w głąb wyspy.
— Później wypadnie zająć się nimi — rzekł Cyrus. — Posiadają broń, mogą więc być niebezpieczni, lecz teraz siły nasze i przeciwników będą zupełnie równe.
Ayrton i Penkroff odpłynęli. Przypływ morza był, i trzeba było czekać najmniej godzinę, zanim woda odkryje pudło statku, dwaj marynarze mieli więc dość czasu, aby przyciągnąć do brzegu maszty z żaglami, klatki z drobiem, baryłki i paki, które przeniesiono natychmiast do Kominów.
Zwłoki kilku zbrodniarzy wypłynęły już na wodę. Ayrton poznał między niemi Boba Harweya.
Zajęci pracą, nie mieli czasu mówić wiele, ale ileż to myśli