Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zaszedłem jeszcze kilka mil dalej — mówił — lecz wszędzie szukałem daremnie, i już rozpacz ogarniać mnie zaczęła, gdy wtem wczoraj wieczór około godziny piątej dostrzegłem na piasku ślady stóp.
— Ślady stóp — krzyknął Penkroff.
— Tak — odrzekł Nab.
— I ślady zaczynały się zaraz przy skałach? — zapytał reporter.
— Nie — odrzekł Nab — tam dopiero, gdzie nie dosięgają wody morskie podczas przypływu; bliższe woda zatrzeć musiała.
— Cóż dalej? — zapytał reporter.
— Ujrzawszy ślady stóp, myślałem, że oszaleję z radości. Ślady te były zupełnie wyraźne i kierowane ku wybrzeżu, śledziłem je, biegnąc jak szalony, uważałem wszelako, aby ich nie zatrzeć. Noc zaczynała zapadać, gdy usłyszałem szczekanie psa; był to wierny Top, który przybiegł i doprowadził mnie do tej groty.
Tu opowiadał, jak bezmierna przygniotła go boleść, gdy ujrzał pana swego bez życia; próbował wszelkiemi sposobami, czy nie uda mu się go otrzeźwić — wszelkie jednak usiłowania były bezskuteczne.
Biedny Nab pomyślał wtedy o współtowarzyszach, którzy pewnie pragnęliby zobaczyć inżyniera raz jeszcze. Spojrzał na Topa. Czyż nie może się spuścić na zmysł wiernego zwierzęcia?... Wtedy to wymówił kilkakrotnie nazwisko reportera, gdyż jego Top znał najlepiej, a następnie wskazał mu stronę południową; pies pobiegł natychmiast we wskazanym kierunku. I widzieliśmy, jak, wiedziony nadprzyrodzonym prawie instynktem, trafił do Kominów, choć nigdy przedtem w nich nie był.
Zgromadzeni z wielką uwagą słuchali opowiadania Naba. W żaden sposób pojąć nie mogli, jak się to stało, że Cyrus Smith, który zapewne musiał długo walczyć z rozhukanemi wśród skał falami, nigdzie nawet zadraśnięty nie został. Niepodobna także było wytłumaczyć, jakim sposobem inżynier mógł dostać się do groty, ukrytej wśród wzgórz, przeszło o milę od wybrzeża odległej.
— Więc to nie ty, Nabie, przeniosłeś tu swego pana? — zapytał reporter.
— Nie ja — odrzekł.
— Widoczna rzecz, że pan Smith sam tu przyszedł — rzekł marynarz.
— Widoczna, lecz prawie niepodobna do wiary — odrzekł Gedeon Spilett.
Tylko od samego inżyniera można się było spodziewać rozwiązania tej zagadki, trzeba jednak było czekać, aż odzyska przytomność i mowę. Szczęściem, widocznie przychodził do siebie; rozcieranie przywróciło obieg krwi. Teraz Cyrus Smith znowu poruszył ręką, potem powoli obrócił głowę, z ust uleciało kilka słów niezrozumiałych.