Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a każde powtarzało powitanie wykonane pierwej przez rodziców.
Te, które nie umiały mówić, krzyczały z całych sił.
Koncert ten skończył się przywołaniem wszystkich na kolację.
W tejże chwili wszedł myśliwy po nakarmieniu koni, to znaczy, że wyprowadził je na nędzną paszę, złożoną z mchu, rosnącego w małej ilości między skałami.
— Bądźcie szczęśliwi! — odezwał się Jan. Potem automatycznie ucałował gospodarza, gospodynię i wszystkie ich dzieci. Po skończonej ceremonji wszyscy zasiedli do stołu, w liczbie osób dwudziestu czterech i prawie jedno na drugiem. Cisza zapanowała wśród dzieci, gdy rozniesiono zupę.
Gospodarz dał nam po misce doskonałej zupy, potem ryby suszonej w maśle, potem ugoszczono nas mlekiem z biszkoptami i sokiem z jagód, nakoniec, jako napitek, postawiono znów świeże mleko z wodą, zwane „blanda“.
Nie zastanawiałem się nad dobrocią tych wszystkich potraw. Byłem straszliwie głodny i jadłem to, co przedemną stawiali, nie krytykując niczego.
Po kolacji dzieci znikły, dorośli zaś oto-