Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/427

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— Tabu! Tabu! — zawołał głosem potężnym (str. 393).

Wydobyto z worków żywność i zaczęto się posilać. Marja i major, którym dotychczas niebardzo smakowały korzenie paproci, teraz uznali je za przewyborne! Spoczywano do drugiej po południu, poczem puszczono się dalej ku wschodowi, a wieczorem zatrzymano się o ośm mil od gór na nocleg pod gołem niebem. Nazajutrz droga była bardzo uciążliwa; trzeba było przechodzić przez ów ciekawy pas jezior wulkanicznych, owych gejzerów i solfatarów, ciągnących się na wschód Wahiti-Ranges. Droga ta o wiele była milsza dla