Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przez ten czas — mówił dalej Ayrton — wody Snowy opadną, co nam dozwoli znaleźć przejście, albo jeśli trzeba się będzie uciec do czółna, to będziemy mieli czas zbudować je. Oto mój plan, milordzie, i ten przedstawiam pod twoje uznanie.
— Dobrze, Ayrtonie — odpowiedział Glenarvan — myśl twoja zasługuje, aby ją wziąć pod rozwagę; ujemną jej stroną jest to, że każe czekać, ale zato oszczędza trudów, a może i chroni od niebezpieczeństw. Jak sądzicie, przyjeciele[1]?
— Powiedz twoje zdanie, kochany Mac Nabbs — rzekła wówczas lady Helena — uważam, że od samego początku rozmowy słuchasz tylko w milczeniu, a zbyt skąpym jesteś w wyrazy.
— Jeśli żądacie mego zdania, wypowiem je otwarcie. Zdaje mi się, że Ayrton mówi jak człowiek rozsądny i przezorny, podzielam więc jego projekt.
Nikt się zapewne nie spodziewał takiej odpowiedzi, bo dotąd Mac Nabbs przeciwny był zdaniu Ayrtona w tym względzie; on sam nawet ze zdziwieniem szybko spojrzał na majora. Paganel jednak, lady Helena i majtkowie gotowi byli popierać projekt kwatermistrza.
Glenarvan oświadczył przeto, że plan Ayrtona przyjęty jest w zasadzie.
— A teraz John — mówił dalej, zwracając się do kapitana — i ty zapewne zgodzisz się, że roztropność nakazuje nam tak a nie inaczej postępować — to jest rozłożyć się nad brzegiem rzeki i czekać nadejścia środków przewozowych
— Zapewne — odpowiedział JohnMangles[2] — jeśli tylko nasz posłaniec zdoła przebrnąć rzekę, której my przebrnąć nie możemy.
Spojrzano na kwatermistrza, który uśmiechał się, jak człowiek pewny siebie.
— Posłaniec nie przebrnie wcale rzeki — brzmiała jego odpowiedź.
— Tylko?... — spytał John Mangles.
— Tylko podąży poprostu ku drodze do Lucknow, a ta go doprowadzi do Melbourne.
— Dwieście pięćdziesiąt mil pieszo! — zawołał kapitan.
— Konno — odrzekł Ayrton. — Mamy przecież konia zdrowego i dobrego. Całą drogę odbyć można w cztery dni; dodajmy do tego dwa dni na przejazd Duncana do zatoki i jedną dobę na powrót do obozu, a zatem w ciągu tygodnia posłaniec nasz będzie zpowrotem wraz z ludźmi załogi okrętowej.

Major skinieniem głowy potwierdził słowa Ayrtona; a chociaż to nie przestawało dziwić kapitana, projekt wszakże kwatermistrza zyskał ogólne uznanie i już chodziło tylko o wykonanie go.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – przyjaciele.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – John Mangles.