Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/500

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kie blaski słonecznego widma. Byłyto w gromadzie ryb raje malabarskie, ogromne chrząstkowate dziesięć stóp długie, i ważące sześćset funtów, z trójkątną piersiową płetwą, grzbietem w pośrodku nieco wypukłym, oczami umieszczonemi w końcu przedniej części głowy — które błąkając się jak szczątki rozbitego statku, zasłaniały niekiedy niby ciemną okiennicą, szyby salonu salonu. Były to rogatnice amerykańskie, dla których natura miała tytko biały i czarny kolor; płetwiaste babki mięsiste i wydłużone, z wydatną paszczęką i żółtemi płetwami; skombry długości szesnastu centymetrów, o krótkich i ostrych zębach, pokryte drobniutką łuską. Dalej zjawiły się chmarami barweny, strojne od głowy do ogona złotemi prążkami, poruszając błyszczącemi płetwami, prawdziwe arcydzieła jubilerszczyzny, poświęcone niegdyś Dyanie i poszukiwane szczególniej przez bogatych Rzymian, u których przysłowie o nich mówiło: „Nie ten je jada, kto łowi.” Nakoniec kolcolice złociste, zdobne szmaragdowemi opaskami, odziane w aksamit i jedwab, przesuwały się nam przed okiem jak panowie z portretów Veroneza; tęczaki kolczaste kryły się pod swą zwinną piersiową płetwą; piętnasto calowe zębatki tonęły w fosforycznem świetle; mugile rozbijały wodę grubym mięsitem ogonem; czerwone głębiele zdawały się kosić fale ostremi płetwami, a godne swej nazwy srebrzyste miesięczniki, połyskiwały na poziomie wód jak księżyce, z białawym odblaskiem.
Ileż to jeszcze przecudnych a nieznanych okazów byłbym mógł zauważyć, gdyby Nautilus nie opuścił się zwolna na głębokie warstwy! Pochylone jego płaszczyzny zanurzały go na dwa do półtrzecia tysiąca metrów. Wtedy cały świat zwierzęcy przedstawiały już tylko