Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/416

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przesadzono najpewniej, kochany Nedzie. Tamte zwierzęta nie są to prawdziwe wieloryby, mają płetwy na grzbiecie, i tak samo jak i podwale, czyli kaszaloty, mniejsze są od wielorybów morza Północnego.
— Ach! oto coraz bliżej nas podpływa — wołał Kanadyjczyk nie spuszczający oka z morza; — idzie prosto na nas! Pan mówisz o podwalu jakby o jakiem drobnem stworzeniu, a jednak ja słyszałem że i one bywają ogromne. A jakie one mają być mądre! podobno niektóre z nich okręcają się roślinami wodnemi, żeby ich nie wypatrzono, żeby myślano że to wysepka. Ludzie wysiadają na nie jak na ląd, usadawiają się tam, rozpalają ogień…
— Budują na nich domy — dorzucił Conseil.
— A ma się rozumieć! — dodał śmiejąc się Ned-Land. Aż nagle zwierzę zanurza się w wodę, i zabiera z sobą mieszkańców na dno.
— Mówił o tem wszystkiem sławny na morzu podróżnik, Sinbald — dodałem śmiejąc się jak i inni. — Widać mój Ned-Landzie, że lubisz historyjki o nadzwyczajnościach. Co to musiały być za olbrzymie podwale! przecież nie wierzymy temu wszystkiemu.
— Panie naturalisto — odparł Ned-Land — kiedy idzie o wieloryby, to wszystkiemu wierzyć można. Patrz pan jak on sunie… a jak się ukrywa!… Mówią że te zwierzęta mogą opłynąć świat w piętnaście dni.
— Nie powiem, że to być nie może.
— Ale tego pan pewnie nie wie, panie Aronnax, że zaraz po stworzeniu świata wieloryby mogły pływać jeszcze prędzej.
— Doprawdy — a to dla czego?