Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A więc niech wejdą, na co im przeszkadzać. W gruncie, są to biedacy ci Papuanie! i nie chcę żeby moje nawiedzenie wyspy Gueboroar przyprawiło choć jednego z nich o stratę życica.
Powiedziawszy co miałem do powiedzenia, chciałem odejść; ale kapitan zatrzymał mnie i zaprosił bym usiadł przy nim. Rozpytywał się o naszą na wyspę wycieczkę, o nasze polowanie, i nie okazywał tej potrzeby świeżego mięsa, jaka dokuczała Kanadyjczykowi. Rozmowa dotykała różnych przedmiotów, i choć kapitan nie pozbył się swej tajemniczości, jednak uprzejmiejszy był niż zwykle.
Między innemi, mówiliśmy o obecnem położeniu Nautilusa, który uwiązł właśnie w tem samem miejscu, gdzie o mało nie zginął Dumont d’Urville. Z tego powodu kapitan rzekł:
— Byłto jeden z waszych najzdolniejszych żeglarzy. To wasz Cook francuzki. Nieszczęśliwy uczony! Ochroniwszy się od lodowisk podbiegunowych, od koralowych skal przy Oceanii, od ludożerców na oceanie Spokojnym, zginąć nędznie w pociągu drogi żelaznej… Jeśli ten człowiek mógł zebrać myśli w ostatnich chwilach swego życia, można sobie wyobrazić ich naturę.
Mówiąc to, kapitan Nemo zdawał się być wzruszony, co zalecało go w mem pojęciu.
Rozglądaliśmy na mapie drogi, któremi żeglarz ów francuzki świat w około opływał, rozważaliśmy dwukrotne jego usiłowania zbliżenia się do bieguna południowego, które spowodowały odkrycie ziem Amalii i Ludwika-Filipa; wreszcie jego badania hydrograficzne nad głównemi wyspami Oceanii.