Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Panie profesorze, nie trzeba nigdy sądzić o ludziach lekkomyślnie…
— Ależ kapitanie, wierzaj…
— Chciej pan posłuchać, a zobaczysz czy wypada zarzucać mi sprzeczność lub obłąkanie.
— Słucham pana.
— Panie profesorze, wiesz pan tak dobrze jak ja, że człowiek może żyć pod wodą, byleby tylko miał z sobą zapas powietrza do oddychania. W pracach podmorskich, robotnik w nieprzemakającem odzieniu, z głową zamkniętą w metalowem pudle, otrzymuje powietrze zapomocą pomp tłoczących, i regulatorów odprowadzających.
— To przyrząd nurków — przerwałem.
— W rzeczy samej, ale człowiek w takich warunkach nie ma dosyć swobody. Związany on jest z pompą dosyłającą mu powietrze, kauczukową rurą, istnym łańcuchem przykuwającym go do ziemi; będąc tak przyczepieni do Nautilusa, nie moglibyśmy daleko odejść.
— Lecz jakim sposobem możem być wolni? — zapytałem.
— Ze pomocą przyrządu Rouquayrol-Denayrouze, wynalezionego przez dwóch pańskich rodaków, który udoskonaliłem do swego użytku; pozwoli on panu bez najmniejszej obrazy organów, przebywać w nowych warunkach fizyologicznych. Przyrząd ten składa się z rezerwoaru z grubej blachy, który napełniam powietrzem pod ciśnieniem pięćdziesięciu atmosfer. Rezerwoar ten zawiesza się z tyłu na szelkach, jak tornister żołnierski. Górna część jego tworzy pudełko, zkąd powietrze utrzymywane przez odpowiedni przyrząd miechowy, nie może uchodzić inaczej jak tylko przy swem