Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z tego, że do żadnego nie należy? Kto mógł obudzić w nim tę nienawiść do ludzkości, łaknącą może strasznej zemsty? Byłże to jeden z tych niezrozumianych mędrców, jeden z tych genijuszów „któremu narobiono nieprzyjemności“, jak mówił Conseil, jakiś nowożytny Galileusz — lub uczony w rodzaju Amerykanina Maury, którego karyerę zwichnęły polityczne przewroty? Nic jeszcze nie mogłem o tem wyrzec, ja którego traf ślepy rzucił na pokład jego statku, i którego życie było w rękach kapitana. Przyjęcie dowódcy było chłodne choć gościnne; uważałem jednak że nigdy nie dotknął się mojej wyciągniętej ręki, jak również swojej mi nigdy nie podał.
Godzinę całą oddawałem się tym rozmyślaniom, starając się odgadnąć tajemnicę tak dla mnie zajmującą. Potem mimowoli zwróciłem oczy na wielką, mapę rozłożoną na stole, i zatrzymałem palec na punkcie przecięcia obserwowanych długości i szerokości.
Morze, tak jak lądy, ma też swoje rzeki. Są to szczególnie prądy, łatwe do poznania po temperaturze i kolorze wody; najznaczniejszy z nich nosi nazwę Gulf-Stream. Nauka oznaczała na kuli ziemskiej kierunek pięciu głównych prądów: jeden w północnym Atlantyku, drugi w Atlantyku południowym, trzeci w oceanie Spokojnym, czwarty w południowym i piąty w oceanie Indyjskim południowym. Prawdopodobnie nawet szósty prąd istniał w oceanie Indyjskim północnym, wtedy gdy morza Kaspijskie i Aralskie, połączone w jeziorach Azyi, utworzyły tylko jeden obszar wód.
Od punktu wskazanego na mapie, ciągnął się właśnie jeden z tych prądów, Kuro Scivo Japończyków, rzeka Czarna, który wychodząc z zatoki Bengalskiej