Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wawszy z poprzedniemi obserwacyami kątów godzinowych, rzekł do mnie:
— Panie Aronnax, jesteśmy pod sto trzydziestym siódmym stopniem, i piętnastą minutą długości zachodniej.
— Od jakiego południka — zapytałem z żywością, spodziewając się że odpowiedź kapitana, posłuży mi za wskazówkę do określenia jego narodowości.
— Panie profcsorze — odpowiedział — mam tu różne chronometry regulowane podług południków: paryzkiego, greenwichskiego i waszyngtońskiego. Na intencyę pańską użyję południka paryzkiego.
Ta odpowiedź nic mię nie nauczyła. Skłoniłem się, a dowódzca mówił dalej:
— Sto trzydzieści siedm stopni i piętnaście minut długości na wschód od południka paryzkiego, i trzydzieści stopni siedm minut szerokości północnej, to jest prawie trzysta mil od wybrzeży japońskich. Dziś więc 8-go grudnia, w południe, zaczyna się nasza podróż podmorska.
— Niech Bóg ma nas w swej opiece — odrzekłem.
— A teraz panie profesorze — dodał kapitan — pozostawiam pana przy jego studyach. Naznaczyłem drogę w kierunku wschodnio-północno-wschodni, na pięćdziesiąt metrów głębokości. Oto mapy z wielką punktacyą, na których będziesz pan mógł śledzić przebieg tej drogi. Salon jest do pańskiego rozporządzenia, a mnie pozwól pan oddalić się.
Kapitan Nemo ukłonił się i wyszedł. Pozostałem sam pogrążony w myślach o dowódcy Nautilusa. Czyż miałem dowiedzieć się kiedykolwiek do jakiego narodu należał ten dziwny człowiek, który się chełpił