Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skończoność, jak się jeden z waszych poetów wyraził. Tak jest panie profesorze, natura objawia się tu w każdem ze swoich trzech królestw: mineralnem, roślinnem i zwierzęcem. To ostatnie przedstawiają cztery gromady zwierzokrzewów, trzy gromady zwierząt stawowatych, pięć gromad mięczaków, trzy gromady kręgowych, ssące, płazy, i te niepoliczone legiony ryb — zastęp bez końca, obejmujący więcej niż trzynaście tysięcy gatunków, z których zaledwie część dziesiąta żyje w wodach słodkich.
Morze, to niezmierne zbiorowisko natury! Morzem, że się tak wyrażę, glob się nasz począł, i kto wie czy morzem nie zakończy. Tu jest największy spokój. Morze nie da się podbić. Na jego powierzchni mogą jeszcze ludzie wykonywać swoje niegodziwe prawa: bić się na niej, pożerać się, przenieść na nią wszystkie okropności ziemskie. Ale już o trzydzieści stóp pod jego powierzchnią, kończy się ich władza — wpływ ich w nic się obraca, potęga niknie! Ah, panie! żyć, żyć tylko w łonie morza! Tu tylko jest niepodległość! Tu nie znam nad sobą pana! Tu jestem wolny!
Kapitan Nemo umilkł nagle, wśród zapału lejącego się z niego. Byłże to skutek niezwykłego wybuchu, mówiłże zbyt wiele? Przez czas jakiś chodził bardzo wzruszony, lecz wkrótce nerwy jego uspokoiły się, fizyonomia wróciła do zwykłej swej zimnoty; zwracając się do runie rzekł:
— Teraz panie profesorze, jeśli chcesz zwiedzić Nautilusa, jestem na twoje rozkazy!