Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzaniu tych przeróżnych płodów oceanu. Kosztuj wszystkich tych potraw. Oto konserwa z holoturyi, którą Malajczyk ogłosiłby za niezrównaną, tu znów krem, do którego wymię wieloryba dostarczyło mleka, a cukru porosty z morza północnego; wreszcie pozwól pan sobie zalecić konfitury z anemonów morskich, bo nie ustępują w niczem konfiturom z najsmaczniejszych owoców.
I kosztowałem wszystkiego, wprawdzie raczej jako ciekawy niż jako smakosz, a tymczasem kapitan Nemo zdumiewał mnie nieprawdopodobnemi swemi opowiadaniami.
— Ale co jeszcze panie Aronnax, to morze, niewyczerpane źródło pożywienia, nietylko że mnie karmi, ale jeszcze i odziewa. Tkaniny które cię okrywają, robione są z włókien pewnych muszli, a ten odcień fioletowy otrzymują, z Aplizyi, mięczaka żyjącego w morzu Śródziemnem. Perfumy które stoją na toalecie w twojej kajucie, są wydystylowane z roślin morskich. Pościel twoja jest z najmiększej zostery, rośliny morskiej zwanej włosiem roślinnem. Pióro którem pisać będziesz jest z fiszbinu, atrament cieczą, wydzieloną przez sepije. Wszystko teraz mam z morza, jak kiedyś wszystko wróci do niego!
— Zakochany jesteś w morzu, kapitanie!
— Tak, kocham morze! morze jest wszystkiem! Pokrywa ono siedm dziesiątych powierzchni naszego globu. Jego tchnienie jest czyste i zdrowe. Jest to niezmierzona pustynia, gdzie jednak człowiek nie jest nigdy sam, bo wszędzie czuje w około siebie życie drgające. Morze, to dźwignia potężnego i cudownego istnienia; całe jest ruchem i miłością. Jest to żyjąca nie-