Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i nikt nie może wiedzieć, czem go natchnąć może geniusz zemsty! Byłabym najnędzniejszą z ludzi, gdybym się jeszcze wahała. Bywajcie zdrowi! Dziękuję wam za wszystko! Daliście mi sprobować szczęścia tego świata! Cokolwiek się stanie, pamiętajcie, że serce moje do was należy!
Po tych słowach, Szymon, Magdalena i Henryk zrozpaczeni powstali.
— Jakto Nello! — zawołał — tybyś nas opuścić chciała?
James Starr usunął ich gestem, i idąc prosto ku Nelli, wziął jej obie ręce.
— Moje dziecię — rzekł do niej — powiedziałaś wszystko, coś powinna była powiedzieć, a teraz my ci odpowiemy. Nie puścimy cię od siebie, a jeżeli okaże się potrzeba, zatrzymamy cię przemocą. Czyż nas masz za takich tchórzy, żebyśmy twoją ofiarę przyjąć mogli? Groźby Silfaxa są strasene, nie przeczę! ale człowiek jest tylko człowiekiem i będziemy się strzegli. Czy możesz w interesie Silfaxa samego powiedzieć nam, gdzie się ukrywa, jakie są jego zwyczaje? Chcemy to wiedzieć jedynie dlatego, żeby go uczynić nieszkodliwym, a może nawet przyprowadzić do zdrowych zmysłów.
— Żądacie niepodobieństwa — odrzekła Nel-