Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

księżyc nigdy nie wschodził na ich widnokręgu.
A jednak te głębokie jeziora, których powierzchni żaden najlżejszy podmuch nie poruszał, nie byłyby bez uroku przy świetle jakiejś gwiazdy elektrycznej, a połączone siecią kanałów, dopełniały geografji tej osobliwej miejscowości.
Podziemie to, aczkolwiek niezdatne do wszelkiej produkcji roślinnej, mogło było jednak służyć za mieszkanie dla całego plemienia. I kto wie, czy w tych ustroniach, o wiecznie jednej i tej samej temperaturze, w głębi tych kopalni Aberfoyle, tak jak w Newcastle, Alloa i Cardiff, skoro zupełnie wyczerpane zostaną, biedna klasa ludności Zjednoczonego Królestwa nie znajdzie kiedyś pomieszczenia?