Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łem i odbił się on w mojej piersi mocniej niż na skale! W około nas pozostały ściany z łupku lub gliny samej, a gdy wagonik poruszył się ku wyjściu, poszedłem za nim z bijącem sercem, jak się idzie za pogrzebem żebraka. Zdawało mi się, że to dusza kopalni uchodziła z nim razem!
Powaga, z jaką stary nadsztygar wymówił te słowa, wzruszyła do głębi inżyniera, który w duchu może podzielał te uczucia. Tak samo czuć musi marynarz, opuszczający okręt rozbity, rolnik, gdy przed nim runie domostwo przodków!
James Starr uścisnął rękę Szymona, ale i Szymon schwycił dłoń inżyniera i szepnął:
— Panie, w dniu tym pomyliliśmy się wszyscy. Nie! Stara kopalnia nie umarła! Górnicy opuszczali wtedy mniemanego trupa, a przecież panie James, ja śmiało twierdzić mogę, że jego serce jeszcze bije!
— Mówże więc Szymonie! Odkryliście nową żyłę? — zawołał inżynier, który nie mógł zapanować nad sobą. Wiedziałem o tem! List wasz nie mógł, co innego oznaczać. Ważna wiadomość dla mnie, w sztolni Dochart! Jakież inne odkrycie mogłoby mnie zająć, jeżeli nie pokład węglowy?