odgadując we wzroku starego sztygara odpowiedź, jakiej żądał.
— A drugie pytanie? — rzekł Szymon.
— Nie wiecie też Szymonie kto pisał ten list anonimowy? — pytał inżynier, podając staremu list bez podpisu.
Szymon Ford wziął pismo do ręki i odczytał je uważnie, następnie podał synowi.
— Czy znasz charakter tego pisma? — zapytał.
— Nie, ojcze —odrzekł Henryk.
— List ten nosił stempel biura pocztowego z Aberfoyle? — pytał Szymon Ford inżyniera.
— Tak samo jak i wasz — odrzekł James Starr.
— Cóż o tem myślisz, Henryku? — rzekł Szymon Ford, którego czoło zmarszczyło się na chwilę.
— Myślę ojcze, że widocznie ktoś miał interes w przeszkodzeniu panu James Starr, aby nie przybył na czas i miejsce oznaczone przez ciebie.
— Ale któż taki? — zawołał stary górnik. — Któż mógł przeniknąć mój sekret?
I Szymon Ford zamyślił się, zbudził go głos Magdaleny.
— Siadajmy proszę, panie Starr — rzekła. — Zupa stygnie. Przestańmy myśleć na chwilę o tym liście.
Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/072
Wygląd
Ta strona została przepisana.