Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie bacząc na straszną katastrofę, kapitan Hatteras zebrawszy w około siebie małą gromadkę dzielnych towarzyszów. — Dra Clawbonny, sternika Johnsona i cieślę Bella — przemówił do nich z wiarą i zapałem, oświadczając, że bądź co bądź, przedsięwzięcie ich udać się musi.
Po obejrzeniu resztek pozostałych po wysadzonym brygu, doktór Clawbonny stwierdził, że kosztowne jego narzędzia, zbiory i książki uległy zupełnemu zniszczeniu. Kiedy zamyślił się on nad ogromem poniesionych a niepowetowanych strat, podszedł doń sternik Johnson, na którego rękach widniały jeszcze ślady walki, jaką stoczył ze zbuntowaną załogą statku.
Doktór podał mu rękę i począł pocieszać go, zachęcając do wytrwałości i odwagi.
— I ja bardzo żałuję naszego statku, do którego przywiązaliśmy sie wszyscy, — mówił doktór.
— Ktoby przypuszczał doktorze, że to zbiorowisko belek desek i żelaza stanie się dla nas tak drogiem?
— A co się stało z szalupą Johnsonie?
— Ocalała, doktorze lecz Shandon i reszta buntowników zabrali ją ze sobą.
— A pirog?
— Oto szczątki z niego doktorze, patrz pan na tą kupę rumowisk.