Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zapalić światła, wszyscy najwidoczniej stracili przytomność wtedy, gdy im się zdawało, że okręt już tonie.
Po pewnej chwili jakiś człowiek zbliżył się do Kaw-diera.
— Kto pan jesteś? — zapytał w języku angielskim.
— Żeglarz — odparł Kaw-dier. — A pan?
— Jestem właścicielem tego okrętu.
— Jego nazwa?
— «Jonatan...» płyniemy z San-Francisko...
— Dlaczego nie ratujecie okrętu?... Burza ucichła... Kto wie, czy nie będzie można na nim płynąć dalej?... Gdzie pańscy pomocnicy?... Kapitan, porucznik?
— Zginęli... Ja sam, uderzony odłamkiem masztu w głowę, padłem jak martwy, przed chwilą dopiero wróciłem do przytomności.
— Uspokój się pan, masz przed sobą przyjaciół. Pragniemy dać ci pomoc. Przedewszystkiem musimy zaprowadzić ład jakiś na okręcie.
— Rozkazuj pan... mnie siły opuszczają... Jestem wyczerpany... Ratuj nas!...
Kaw-dier z właściwą sobie energją objął rządy nad pozbawionym dowództwa okrętem.
Zarządzenia jego sprawiły tyle, że maszt główny rozpięto przeciw wichrowi, ster naprawiono i przy pomocy zręcznych poruszeń «Jo-