Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przed nim z pokorną grzecznością, opowiedział, że powódź ta, z której zaledwie uniósł życie, zrobiła go jednocześnie nędzarzem.
Kaw-dier, który za jego bezwzględne postępowanie z ludźmi i tak czuł pewien wstręt do niego, rzekł dość chłodno:
— Bardzo pana żałuję, ale co jestem temu winien? Żądasz pan jakiej pomocy?
Pomimo strasznej chciwości, Patterson był dumny: nigdy nikogo o nic nie prosił. Jeżeli nie przebierał w środkach zdobycia majątku, to wszystko był winien swej zabiegliwości i chytrości.
— Nie proszę o jałmużnę — odpowiedział prostując się — żądam tylko sprawiedliwości.
— Sprawiedliwości! — odpart Kaw-dier zdziwiony, — któż panu zawinił?
— Zawiniło miasto Liberja, zawiniło całe państwo kolonjalne.
— W czem ono zawiniło? przecież pan widzisz, żeśmy wszyscy ponieśli straty.
Z pokorną uniżonością zaczął Patterson usprawiedliwiać swoje żądanie. Podług niego, odpowiedzialną jest cała kolonja, ponieważ tu idzie o nieszczęście ogólne, wszelkie więc szkody powinny być wynagrodzone stosunkowo; następnie cała kolonja jest winną, że nie zabezpieczyła miasta od zalewu, nie porobiła bowiem ze strony gór tam, oraz grobli i wałów